czwartek, 10 maja 2018

WALIZECZKA

Dostałam skierowanie do sanatorium. Po raz pierwszy ZUS życzliwie mnie  potraktował (bo symulację potencjalnej emerytury nie zaliczam do tej kategorii) i postanowił wysłać mnie na wywczasy na swój koszt. Powinnam była przewidzieć potężny haczyk, niestety zamroczyła mnie wizja darmowych posiłków i miejsce urokliwe. O tym, co się zdarzyło, opowiem w następnych postach.
Mając perspektywę ponad trzygodniowego pobytu poza miejscem zamieszkania, należało zaopatrzyć się w odpowiednią walizkę. Rozmiar XL wydawał mi się nie dość duży, zakupiłam XXL, zapominając o tym, że sama jestem nędznego wzrostu i przyjdzie mi to wszystko dźwigać. Kto by się jednak tym w takiej chwili martwił.
Należało się odpowiednio przygotować na wszelkie sanatoryjne niespodzianki. Pytałam różnych znajomych, co zabrać. Damska społeczność stanowczo doradzała kreacje wieczorowe, szpilki, kosmetyki i prezerwatywy. Tylko moja ukochana Mama, przytomnie nakazała spakowanie dresów. To by się zgadzało z wykazem, który dostałam od ZUSu, strój sportowy, obuwie, oraz strój kąpielowy. Popadłam w panikę, bowiem  stare stroje się sprały, nijak w nie wleźć nie mogłam. Te dzisiejsze środki piorące, są stanowczo zbyt agresywne, jeszcze trochę a moje spodnie wystąpią w kategorii śpioszków niemowlęcych...
Nie było wyboru, trzeba było nowy strój nabyć. Kiedy kurier dostarczył przesyłkę, niemal natychmiast dokonałam przymiarki. Strój kąpielowy przepiękny, ale zawartość mi się stanowczo nie spodobała... 

Zaczęło się wielkie pakowanie, cztery pary spodni jeansowych, trzy do kolan, niezliczona ilość koszulek, bluzek z długim rękawem, kurtka też się znalazła, trzy pary butów sportowych, klapki na basen i jedne sandałki koloru niebieskiego. Pół walizki majtek i staników, oraz skarpet. I tu ukłon w stronę damskiej społeczności, bo dwie spódnice i jedną sukienkę (nie spodziewam się ich używać, bo sandałki nijak nie pasują kolorystycznie, ale mam). 
Znalazło się miejsce dla kosmetyczki, środków higienicznych oraz dwóch ręczników.
Ledwie zapięłam walizkę, przyznaję. Nawet próbowałam ją podnieść, lecz szybko dałam sobie spokój, pocieszając się w duchu, że mają kółeczka, najwyżej po schodach będę terkotała walizką. 
Nie zapomniałam o suszarce do włosów, a wysłuchawszy porad damskiej populacji, wsadziłam  do walizki... żelazko. Może w desperacji jednak coś wyprasuję...

W przeddzień wyjazdu cały dzień się miotałam, szukając inspiracji, w kategorii co jeszcze niezbędnego powinnam wziąć. W nocy zerwałam się z łóżka, by do walizki dołożyć wieszaki i sznurek do bielizny, oraz spinacze. Nad ranem wpadłam na to, że nie mam igieł i nici...

Parę dni wcześniej sąsiadka upominała mnie, żebym z walizki stanowczo wyciągnęła książki...
Wykrakała. Zapomniałam zapakować do plecaka...

Nad ranem wypakowałam część rzeczy, nie bardzo się przyglądałam co... I tak pojechałam...


piątek, 4 maja 2018

SKYPE 2

Postanowiłam wziąć "byka za rogi" i rozwiązać ten problem. Przecież nie mogłam zwlekać, na pewno milion nieprzeczytanych (od kilku miesięcy), ale na pewno ważnych wiadomości na mnie czeka! 
Do dzieła zatem!
Kliknęłam opcję, że jestem osobą dorosłą, zatem dlaczego ten komunikat. W odpowiedzi dostałam informację, że mam udowodnić swoją metrykę, podając dane do karty kredytowej, a oni obiecują, że nie zostanę obciążona żadnymi opłatami. 
Postawiłam oczy w słup. Mało, że dane karty, to jeszcze wszystkie dane osobowe, adres, telefon... Brakuje, żebym podała kod pin, chociaż sadząc po tym, czego sobie życzą, jest to niepotrzebne. 
Wściekłam się. 
 Rozumu jeszcze nie straciłam.
Moją odpowiedzią, jest... wyrzucenie tego programu, zaśmiecającego mój wspaniały komputer! 
Są jakieś granice, w tej inwigilacji.
Nie twierdzę, że moi Przyjaciele nie są warci każdych pieniędzy, wręcz przeciwnie, jednakże wyciąganie na ,,żywca" wszelkich danych wrażliwych, dla jakiegoś bzdurnego komunikatora (gdzie tajemnicą poliszynela jest fakt, iż podsłuchują), przekracza wszelkie granice mojej tolerancji. 
Nie wiem, do czego ten świat zmierza, ale nie podoba mi się to. 
Każdy przedmiot techniczny, najnowszej generacji, jest dostosowany do tego, by nas namierzać, nagrywać, podsłuchiwać. Wszyscy chcą znać nasze dane osobowe, nr karty bankomatowej. 
A gdzie w tym wszystkim jednostka, prawo do intymności, tajemnic? 
Nie każdy przecież musi wiedzieć, że lubię sobie pofałszować pod prysznicem, albo biegam po chałupie bez stanika, a czasem o zgrozo! (osoby wrażliwe uprasza się o zamknięcie oczu) nago! 
Są sprawy, które człowiek chciałby zachować dla siebie, nie dlatego, że są zagrożeniem dla innych, ale z powodów osobistych. 

Nie chcę być złym prorokiem, ale zaczynam podejrzewać, że niedługo będziemy płacili za każdy oddech. Biada tym, którzy popadną w hiperwentylację! 

środa, 2 maja 2018

Skype

Od niepamiętnych czasów, mam założone konto na skype. Właściwie to, od pierwszego komputera, z dostępem do internetu. Na początku kontaktów było niewiele, później nieco się poprawiło. Znajdowały się tam osoby wyjątkowe, z którymi chciałam utrzymywać kontakt. Nie było ich dużo, lecz waga tych znajomości jest bezcenna. 
Czasem ów komunikator, dostarczał mi rozrywki, zwłaszcza, jak swego czasu, zaczepiali mnie wszelkiej maści generałowie i osoby o ciemniejszej karnacji, dla których zapewne byłam potencjalną kandydatką do oskubania, ewentualnie przepustką do lepszego życia (tu można śmiało wybuchnąć śmiechem...). Z nudów czasem pokonwersowałam, rzecz jasna po polsku, a panowie zagrzewali translator do czerwoności. Z tych rozmów wynikały same smutne konkluzje, otóż jestem rasistką (bo nie chcę utrzymywać kontaktu z osobą rodzaju męskiego, przypadkiem o ciemniejszej karnacji), szybko się irytuję (choć na początku w kulturalny sposób dawałam do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana) kłamię (mąż stoi nad ramieniem i chciałby zamienić parę słów), jestem złośliwa (obśmiewałam się jak norka, z okazywanego uwielbienia), a na końcu dowiadywałam się, że jestem stara, gruba i brzydka.
 Też mi coś, Ameryki nie odkryli, posiadam lustro i jeszcze widzę. 
Później przestało mnie to bawić, skala tego zjawiska była ogromna, zatem bez skrępowania blokowałam potencjalnych kandydatów do rozrywki. 

Z czasem skype przechodził różne zawirowania, właścicielem stawała się inna firma, coraz trudniej było porozmawiać bez problemów, dlatego też zaczęłam korzystać z innych komunikatorów. Czasem jednak, z ciekawości, zaglądałam do skype, żeby sprawdzić, czy przypadkiem ktoś ze znajomych mnie nie poszukuje. 
Dziś mnie naszło, żeby zajrzeć. Loguję się, hasło podane, po czym dostaję informację: ,,Ze względu na Twój wiek potrzebujemy pozwolenia Twoich rodziców (...)". 
Oniemiałam. 
Aż poprosiłam znajomego, by popatrzył na skype jaką ja datę urodzenia wstawiłam. Okazało się, że prawidłową. 
Mało tego, wyświetliło mu  się, że nie mogę wchodzić na skype, bez zgody rodziców. 
Cudownie.
Pobiegnę do Mamusi, może mi udzieli zgody, choć nie jest to pewne, kobiecina zna zagrożenia i swoją pierworodną córkę, zatem ma prawo podejrzewać, że wykorzystam ją [zgodę]w niecnym celu....