środa, 21 marca 2018

ZAKUPY

Tajemnicą poliszynela jest to, że mężczyźni szczerze nie cierpią zakupów. Wejdzie taki do sklepu, z prędkością światła pogna po to, czego mu trzeba i piorunem do kasy.
 A gdzie celebrowanie promocji? 
Rzadko się zdarza taki osobnik, któremu chodzenie po sklepach sprawia przyjemność. Inaczej rzecz się ma, gdy dotyczy części zamiennych do samochodu, komputera. Tu z pełną powagą, ogląda, zastanawia się w nabożnym skupieniu, w końcu decyduje się na zakup. Przy czym nie wzdycha ciężko, nie rozpacza z potencjalnych ubytków na karcie bankomatowej... On może nie zjeść, ale na przykład, na nową kartę pamięci, czy myszkę do komputera, zawsze się znajdzie.
Nie znoszę chodzić na zakupy z osobami rodzaju męskiego. 
Nawet mój syn, ledwie przeszedł okres dojrzewania, jak zaczął się zachowywać jak każdy przedstawiciel płci męskiej. 
- Po co ci mama dwa kilo mąki, chyba nie sądzisz, że będę to niósł...- mówiąc te słowa, odkłada jedno opakowanie na półkę.
Albo:
- 3 litry oleju? A po co, wystarczy litr... - i to samo.
To ja się pytam, po jakiego grzyba go brałam na zakupy? Toż miał targać ze mną potężne kilogramy, na zapas, bylebym nie musiała tak często biegać do sklepu.
Już nie wspomnę o tym, że w sklepie spożywczym czuje się bardzo nieszczęśliwy... 
I nie wiem dlaczego, przecież płacę ja.
W efekcie cała rodzina wychodzi ze sklepu w minorowych nastrojach. 
Ja -  bo to co młodzieniec niesie, zwykle targałam w jednej ręce, on - bo musi tracić czas na bzdurne zakupy, a w domu wirtualne czołgi jadą bez niego...
Najgorzej, jak się wypuściło faceta na zakupy samego. Nie dość, że przyniósł tylko to, co na kartce było zapisane, to jeszcze nie zdał relacji z promocji, rabatów, upustów...
Jakby miał klapki na oczach... 
A człowiek głodny newsów...
Los bywa okrutny. Teraz targa zakupy, w innym mieście, służąc bicepsem swojej narzeczonej. Nawet obiadki gotuje! Jak to usłyszałam, to z wrażenia spadłam z krzesła. 
Zuch dziewczyna!

I tak oto, zostałam sama, bez męskiego wsparcia w zakupach. Co ma swoje plusy i minusy. Do pozytywnych aspektów tej sprawy zaliczam to, że nikt mi nie jęczy nad głową, że "szkoda kasy", "a co to za promocja", "zwariowałaś, to będziesz kupowała?".
Minusem jest oczywiście fakt, że cokolwiek znajdzie się w koszyku, trzeba dotransportować do domu... A z tym, bywa już różnie. Jeśli ktoś kiedyś Wam opowie, o niewieście w średnim wieku, która swego czasu ciągnęła za sobą 10 kg karmy dla psa, przy czym objuczona zakupami, niczym wielbłąd, to wiecie już o kim mowa))).
Kiedyś usłyszałam w autobusie, jak mama mówiła do córki:
- Zobacz, jestem pewna, że ta pani, gdyby miała jeszcze dwie ręce, to też miałaby co w nie wziąć...

A skoro skazana jestem na siebie, to korzystam pasożytniczo, gdy tylko się pojawi rodzaj męski, najlepiej zmotoryzowany.... 
Niedawno pojechałam ze znajomym do znanego sklepu z artykułami do remontu mieszkania. Jak zwykle, chciałam z majestatem obejrzeć wszystkie półki, bo może czegoś mi potrzeba, a nie znajduje się na liście artykułów niezbędnych... 
Znajomy z prędkością światła pognał po to, po co przyjechaliśmy. A ja za nim, drobiąc i pokrzykując:
- A gdzie Ty się spieszysz? Daj się człowieku rozejrzeć. O zobacz, drabina za 40 zł! Jestem pewna, że mi się przyda.
Popatrzył na mnie tak dziwnie, że nie miałam śmiałości po nią sięgnąć.
A że mieliśmy też zajść do hipermarketu, to pomyślałam sobie, że się "odkuję" w promocjach. 
Zakupiłam tylko to, co niezbędne i biegiem nakarmić swoją ciekawość do innego sklepu. Ledwie przekroczyłam bramkę do zakupowego eldorado, jak coś zapiszczało. Znienacka pojawił się ochroniarz i osłupiała zaczęłam grzebać w torebce. Znajomy roześmiał się na cały sklep, kwitując:
- Nie znam nikogo, kto wchodząc do sklepu już jest rewidowany! Rozumiem, że po zakupach może się tak zdarzyć, ale żeby przed? 
Pierwszy raz coś takiego mnie spotkało. Okazało się, że miałam w torebce zakupione nieco wcześniej leki i to one wywołały alarm. Wystarczyło pozbyć się kartonowych pudełek, a problem zniknął... 

Jestem pewna, że znowu wystąpię w rolach głównych, podczas spotkania towarzyskiego, w większej grupie, w temacie: "nietypowe zdarzenia"...